Wyjazd do Weimaru

[fusion_builder_container hundred_percent=”no” equal_height_columns=”no” menu_anchor=”” hide_on_mobile=”small-visibility,medium-visibility,large-visibility” class=”” id=”” background_color=”” background_image=”” background_position=”center center” background_repeat=”no-repeat” fade=”no” background_parallax=”none” enable_mobile=”no” parallax_speed=”0.3″ video_mp4=”” video_webm=”” video_ogv=”” video_url=”” video_aspect_ratio=”16:9″ video_loop=”yes” video_mute=”yes” video_preview_image=”” border_size=”” border_color=”” border_style=”solid” margin_top=”” margin_bottom=”” padding_top=”” padding_right=”” padding_bottom=”” padding_left=””][fusion_builder_row][fusion_builder_column type=”1_1″ spacing=”” center_content=”no” hover_type=”none” link=”” min_height=”” hide_on_mobile=”small-visibility,medium-visibility,large-visibility” class=”” id=”” background_color=”” background_image=”” background_position=”left top” background_repeat=”no-repeat” border_size=”0″ border_color=”” border_style=”solid” border_position=”all” padding=”” dimension_margin=”undefined” animation_type=”” animation_direction=”left” animation_speed=”0.3″ animation_offset=”” last=”no”][fusion_text hide_pop_tinymce=””]

W czwartek 5 grudnia o 5.15 weszliśmy do ciepłego autobusu, którym mieliśmy jechać do Niemiec. Wszyscy byli już przeliczeni, nikogo nie brakowało i wszystko byłoby świetnie, gdyby podczas sprawdzania dokumentów tożsamości nie okazało się, że nasza koleżanka z klasy 1B zapomniała swojego dowodu osobistego. Z tego powodu musieliśmy czekać mniej więcej pół godziny, by rodzice mogli przywieźć jej zapomniany dokument. W takich przypadkach przydałaby się zasada Pana Janusza: „Na spóźnialskich nie czekamy”…

 Gdy wreszcie udało nam się ruszyć, wciąż było ciemno, więc większość z nas, po krótkiej rozmowie z kolegami i koleżankami, poszła spać. Po drodze zatrzymaliśmy się trzy razy, z czego jeden postój był dłuższy niż pozostałe, żebyśmy byli w stanie coś zjeść.

 Dojechaliśmy około godziny 13.30 i ­- po zostawieniu w pokojach bagaży ­- poszliśmy do muzeum Weimaru. Było w nim dużo pamiątek związanych z niemieckimi kompozytorami oraz poezją Goethego. Podobał mi się pobyt w tym muzeum. Informacje przekazywane były przez lektora z głośników (oczywiście po angielsku) w pokojach udekorowanych w stylu czasów, o których aktualnie słuchaliśmy.

 Po muzeum mieliśmy około 2-3 godziny czasu, który wykorzystaliśmy, by zjeść „Bratwursty”, papryczki chili i banany w czekoladzie oraz podziwiać jarmark świąteczny.

 Po powrocie do ośrodka mieliśmy pół godziny na odpoczynek i osoby chętne mogły znowu pójść na jarmark. Podczas tego wyjścia zjedliśmy ze znajomymi pyszne chili con carne. Poszliśmy także na dość duże lodowisko, które na środku miało, otoczoną barierkami, rzeźbę Goethego z Schillerem oraz -­ stojącego pod rzeźbą -­ DJ’a puszczającego świetną muzykę z lat 80. Gdy już straciliśmy wszystkie siły, poszliśmy w umówione miejsce, gdzie mieliśmy się spotkać o danej godzinie i wspólnie wróciliśmy do ośrodka.

 Gdy wszyscy z mojego pokoju byli już po kąpieli, usłyszeliśmy jakiś alarm. Poszliśmy do jego źródła i okazało się, że chłopak z klasy 1B (znowu ta klasa) uruchomił przez przypadek alarm antywłamaniowy i po chwili dwóch panów ze złymi minami przyszło to naprawić. Po kilku minutach ciszy znowu usłyszeliśmy taki sam alarm, tylko dochodzący z góry, więc domyśliliśmy się, że tym razem jakaś dziewczyna to uruchomiła (tym razem nie z 1B). Reszta wieczoru już przebiegła spokojnie.

 Następnego dnia zakupiliśmy różne upominki, świąteczne ozdoby i słodycze oraz odwiedziliśmy drugie muzeum -­ Dom Goethego. Pierwsza część zwiedzania była z prywatnym elektronicznym przewodnikiem mówiącym po angielsku. Każdy taki dostał i w zależności od miejsca, trzeba było wpisywać odpowiedni numer. Ta część była dla mnie dość nudna. Druga część była z przewodniczką, także mówiącą po angielsku. Niestety, po pierwszej części większość z nas zrobiła się śpiąca i znudzona, więc podczas spotkania z panią przewodnik raczej nie uważaliśmy (ja raz na chwilę nawet zasnąłem). Uważam, że gdyby nie ta pierwsza część, to druga dużo bardziej by nas interesowała.

 Po muzeum nadal mieliśmy trochę czasu, więc poszliśmy pożegnać się z Weimarem. Mogliśmy ostatni raz zjeść wyborne chili con carne oraz pojeździć na łyżwach.

 Po tym wszystkim weszliśmy do autobusu i pojechaliśmy do Kłodzka, gdzie dotarliśmy około północy.

 Sądzę, że wyjazd był udany i że w przyszłym roku będzie równie fajnie.

 Jan Grzyb 1A

[/fusion_text][/fusion_builder_column][/fusion_builder_row][/fusion_builder_container]