Zuzia i Paula o swoim występie w Olimpiadzie

W „Gościu Świdnickim” zamieszczono wypowiedzi Zuzi i Pauli, które z powodzeniem wzięły udział w Olimpiadzie Teologicznej.

Zuzanna Seweryn z SLO w Kłodzku: – Razem z Pauliną dostałyśmy się dziwnym trafem na diecezjalny etap Olimpiady Teologicznej. Dziwnym trafem, bo na etapie szkolnym byłyśmy mocno zaskoczone poziomem trudności testu, dlatego nie liczyłyśmy na wysokie lokaty. Do każdego z etapów musiałyśmy przeczytać podane teksty: krótsze i dłuższe fragmenty z Biblii, opracowania biblijne itp. Mnie najlepiej czytało się teksty z Biblii i ich współczesne opracowania. Niektóre z pozycji były jednak tak skomplikowanie napisane, że całkowicie nie rozumiałam, co czytam. Ogólnie rzecz biorąc, wszystkie mówiły o tych samych sprawach, były po prostu pisane z różnych punktów widzenia. Konkurs odbywał się w Świdnicy, większość uczniów przed wejściem do sali wyglądało na dość mocno zestresowanych. My jednak w tym czasie poznałyśmy ucznia z Wałbrzycha, który – jak się później okazało – przyjechał z księdzem, który miał kiedyś z nami obiema katechezę. Najpierw było uroczyste przywitanie przez księdza biskupa, który swoim stonowanym głosem uspokoił wszystkich zdenerwowanych. Później już tylko sprawy organizacyjne i zaczęliśmy pisać test, na którego wypełnienie mieliśmy 45 min. Myślę, że pytania nie były bardzo trudne, raczej odpowiednie dla tego poziomu rywalizacji. Oczywiście były takie, na które nie znałam odpowiedzi, i te, których byłam pewna. W czasie zmieściłam się idealnie. Kiedy wyszliśmy z auli, atmosfera rozluźniła się. Mogliśmy znów zjeść drożdżówkę i wypić gorącą herbatę. Jeszcze kilka pamiątkowych zdjęć i zbierałyśmy się do wyjścia. Gdy poznałyśmy wyniki, okazało się, że na 48 osób Paulina była 6., a ja 11. Myślę, że powinnyśmy cieszyć się z takich wyników. I spróbujemy za rok, już bardziej doświadczone.
Paulina Schaefer z SLO w Kłodzku: – Już po wszystkim… Cały stres związany z przygotowaniami
i oczekiwaniem uleciał gdzieś w eter… W sumie same przygotowania nie wymagały ogromnej ilości czasu, niemniej z tekstami należało się dość dobrze zapoznać. Sam wyjazd odebrałam pozytywnie. Po dotarciu wydawało się, że uczestników jest niewielu, jednak z czasem było nas coraz więcej; tuż przed początkiem testu zebrał się całkiem niezły tłum. Spotkałam bardzo sympatycznych ludzi, co jest swoistym bonusem dołączonym do wyjazdu. Po zakończeniu części organizacyjnej przeszliśmy do testu. Okazał się on znacznie bardziej przystępny niż przypuszczałam. Wcześniej, przed zapoznaniem się z arkuszem, miałam wrażenie, że gdy wyląduje on już w moich rękach i przeczytam pierwsze pytanie, okaże się ono dla mnie czymś zupełnie poza zasięgiem i nie będę w stanie udzielić odpowiedzi na większość pytań. Mile zaskoczyło mnie, że w związku z każdym pytaniem „coś mi świtało” i w miarę możliwości wszystkie karty zapełniłam (chociaż, rzecz jasna, nie wszystkie zgodnie z kluczem odpowiedzi). Kiedy dotarłam do domu i moja psychika pozwoliła mi całkowicie zamknąć rozdział „OTK”, odreagowałam wszystko bólem głowy i ospałością, niemniej jednak było warto!