W środę 25 września licealiści i uczniowie z klasy ósmej ZSS mieli możliwość obejrzenia w KOK-u spektaklu pt. „Polowanie na mol-e”.
Samej wartości artystycznej spektaklu poświęcę mniej uwagi niż można by się po recenzji spodziewać, a to dlatego, że zdaje się ona być mało istotna z perspektywy samego dzieła. Jego celem bowiem nie jest pokazanie żadnej wartości artystycznej, a wpojenie pewnego światopoglądu, o którym napiszę później.
Wątki sklejone są na siłę. Momentami fabuła wydaje się niespójna i nielogiczna, a postacie są jednowymiarowe do bólu. Mierność samej warstwy fabularnej nie jest niestety jednak najmniejszą bolączką spektaklu. Jest nią sposób, w jaki próbuje on krytykować tendencję oddalania się młodych ludzi od czytania książek. Ukazuje czytelnictwo nie jako formę rozrywki i sztuki, a jako coś w rodzaju treningu intelektualnego. Taki wizerunek literatury promuje niezdrowe i szkodliwe przymuszanie do czytania, które zabiera tej czynności jakikolwiek pierwiastek przyjemności. Czytanie kojarzone jest wtedy przez młodego człowieka z obowiązkiem i szkołą, co w połączeniu z niefortunnym doborem niektórych lektur, tworzy wokół książek nieprzyjemną atmosferę pretensjonalności. Inscenizacja próbuje też poruszyć inne aspekty cyfryzacji społeczeństwa, jednak w każdym przypadku nie potrafi przekazać niczego błyskotliwego i bez skrajnej powierzchowności i ignorancji.
Nasuwa się zatem pytanie, dla kogo została napisana ta sztuka? Dla młodzieży niechętnej literaturze, w celu zachęcenia do sięgnięcia po książkę poprzez ukazanie jej w sposób obraźliwie karykaturalny i sztuczny? Czy dla młodej, czytającej osoby, w celu pobudzenia w niej poczucia elitarności i wyższości intelektualnej nad osobami nieczytającymi?
Jakub Wołoszczuk